Praca w call center na tzw. „słuchawce”
wydaje się zajęciem tymczasowym i przeznaczonym głównie dla studentów. Zajęcie
to często kojarzy się z hałasem, ciasnymi boksami oraz koniecznością wciskania
komuś dziwnych produktów.
To zajęcie
ma swoje plusy i minusy. W trakcie studiów jak i po ich zakończeniu pracowałam
w tego typu firmach. Praca ta polegała głównie na tym, że musiałam sprzedawać telefonicznie
różne rzeczy. Nietrudno się domyślić, że ta posada nie należała do moich ulubionych.
Poniżej przedstawiam aspekty, które mi najbardziej przeszkadzały w pracy na
„słuchawce”.
W tej pracy wadził mi brak możliwości
kontaktu werbalnego z klientem. Praca w call center wydaje się łatwa ze względu na to, że nie widzimy
klienta przed oczami – możemy sobie pozwolić na miej formalny strój czy wygląd.
Wystarczy też, że zaprezentujemy ofertę w sposób jaki nas nauczono, a w
przypadku obiekcji postaramy się je zbić argumentami przygotowanymi przez
szkoleniowców. Dla mnie jest to jednak za mało.
Aby dobrze
sprzedać potrzebujemy dodatkowych atutów, których nie uświadczymy pracując na
słuchawce. Odpowiedni strój, uczesanie i makijaż – to wszystko składa się na
profesjonalny wizerunek sprzedawcy.
Czasem ważne jest abyśmy mogli zobaczyć emocje klienta malujące się na
twarzy. I na odwrót – klient widząc naszą
mimikę i gesty, potrafi wywnioskować czy oferowany przez nas produkt
jest wart zainteresowania. Możliwość kontaktu werbalnego z klientem niesie ze
sobą wiele korzyści. Jedynie od pracownika zależy czy wykorzysta je w sposób
maksymalny.
Przyznaję, że nie lubiłam dzwonić do ludzi i
oferować im czegoś telefonicznie. Taka forma proponowania usług nie przemawiała
do mnie jako konsumenta. Dodatkowo,
klienci, do których się dzwoniło często nie byli zainteresowani oferowaną ich
rzeczą. Dźwięk odkładanych z trzaskiem słuchawek skutecznie zniechęcał mnie do
pracy. Mimo, że w takich projektach brałam udział kilka lat temu, nieprzyjemne
wrażenia pozostały. Uważam, że taki rodzaj sprzedaży jest najbardziej trudny ze
wszystkich.
Inną rzeczą, która zniechęciła mnie do pracy
na słuchawce były duże wymogi związane z sprzedażą. Przyznam szczerze, że
konieczność wyrobienia norm godzinnych czy dziennych traktowałam jak karę
boską. Nie potrafiłam sprzedać nikomu produktu do którego nie byłam przekonana.
W związku z tym nie spełniałam również wymogów stawianych mi w pracy.
Powodowało to niechęć i szybką rezygnację (nie tylko z spełnienia celów, ale
również z pracy).
Uważam, że wszelkiego rodzaju wymagania
podnoszą jakość naszej pracy i pozwalają nam ją doskonalić. Ważne jednak, aby
cele przed nami stawiane były realne do wykonania – śrubowanie ich i
podnoszenie na niemożliwie wysoki poziom odnosi przeciwny skutek od
zmierzonego.
Na całe szczęście, praca w call center nie polega
tylko na sprzedawaniu produktów przez telefon. Praca z klientem poprzez
słuchawkę może oznaczać również udzielanie informacji. Praca na infolinii różni
się znacznie od pracy na linii sprzedażowej. W tym przypadku jest to o tyle przyjemniejsze, że to klient dzwoni
pod wybrany numer oczekując czegoś. W trakcie rozmowy staramy się pomóc i
odpowiedzieć klientowi na jego pytania. Taki
rodzaj pracy w call center odpowiada mi o wiele bardziej. Dzięki temu odczuwam,
że moja praca jest bardziej potrzebna i zgodna z moimi predyspozycjami.
Chętnie usłyszę wasze zdanie na ten temat.
Czy pracowaliście lub pracujecie w jakimś call center? Jak podchodzicie do
pracy? Czy ją lubicie? Wszelkie komentarze mile widziane.
Sprzedaż produktu, do którego nie jesteśmy przekonani chyba zawsze nastręcza trudności. Niewiele jest osób, które z premedytacją potrafią "wszystko" sprzedać, i to w dodatku przez telefon.
OdpowiedzUsuńCo prawda nie pracowałam w typowym Call Center, jednak miałam okazję odbierać połączenia w Biurze Obsługi Klienta sklepu internetowego. Ta praca, jak sama zauważyłaś, jest nieco inna, ale wymaga tak czy inaczej ogromnych pokładów cierpliwości do tłumaczenia ludziom sto razy dziennie tego samego. I to nieśmiertelne hasło "przepraszamy za powstałe niedogodności". :D
Swego czasu uważałam takie osoby, które bez skrupułów sprzedawały ludziom artykuły przez telefon jako bezduszne i wyrachowane. Uważam, ze sprzedaż, pomimo wszystko, powinna się kierować jakąś etyką. Zasada "po trupach do celu" nie jest nigdzie dobra na dłuższa metę.
UsuńW związku z tym, że pracuję teraz na dziale reklamacyjnym słowa "przepraszam" używam nader często. Rozumiem zatem co masz na myśli :)