Call center - samo zło?

By | marca 01, 2018 2 comments
















Praca w call center na tzw. „słuchawce” wydaje się zajęciem tymczasowym i przeznaczonym głównie dla studentów. Zajęcie to często kojarzy się z hałasem, ciasnymi boksami oraz koniecznością wciskania komuś dziwnych produktów.

To zajęcie ma swoje plusy i minusy. W trakcie studiów jak i po ich zakończeniu pracowałam w tego typu firmach. Praca ta polegała głównie na tym, że musiałam sprzedawać telefonicznie różne rzeczy. Nietrudno się domyślić, że ta posada nie należała do moich ulubionych. Poniżej przedstawiam aspekty, które mi najbardziej przeszkadzały w pracy na „słuchawce”.

W tej pracy wadził mi brak możliwości kontaktu werbalnego z klientem. Praca w call center wydaje  się łatwa ze względu na to, że nie widzimy klienta przed oczami – możemy sobie pozwolić na miej formalny strój czy wygląd. Wystarczy też, że zaprezentujemy ofertę w sposób jaki nas nauczono, a w przypadku obiekcji postaramy się je zbić argumentami przygotowanymi przez szkoleniowców. Dla mnie jest to jednak za mało.

Aby dobrze sprzedać potrzebujemy dodatkowych atutów, których nie uświadczymy pracując na słuchawce. Odpowiedni strój, uczesanie i makijaż – to wszystko składa się na profesjonalny wizerunek sprzedawcy.  Czasem ważne jest abyśmy mogli zobaczyć emocje klienta malujące się na twarzy. I na odwrót – klient widząc naszą  mimikę i gesty, potrafi wywnioskować czy oferowany przez nas produkt jest wart zainteresowania. Możliwość kontaktu werbalnego z klientem niesie ze sobą wiele korzyści. Jedynie od pracownika zależy czy wykorzysta je w sposób maksymalny.

Przyznaję, że nie lubiłam dzwonić do ludzi i oferować im czegoś telefonicznie. Taka forma proponowania usług nie przemawiała do mnie jako  konsumenta. Dodatkowo, klienci, do których się dzwoniło często nie byli zainteresowani oferowaną ich rzeczą. Dźwięk odkładanych z trzaskiem słuchawek skutecznie zniechęcał mnie do pracy. Mimo, że w takich projektach brałam udział kilka lat temu, nieprzyjemne wrażenia pozostały. Uważam, że taki rodzaj sprzedaży jest najbardziej trudny ze wszystkich.

Inną rzeczą, która zniechęciła mnie do pracy na słuchawce były duże wymogi związane z sprzedażą. Przyznam szczerze, że konieczność wyrobienia norm godzinnych czy dziennych traktowałam jak karę boską. Nie potrafiłam sprzedać nikomu produktu do którego nie byłam przekonana. W związku z tym nie spełniałam również wymogów stawianych mi w pracy. Powodowało to niechęć i szybką rezygnację (nie tylko z spełnienia celów, ale również z pracy).

Uważam, że wszelkiego rodzaju wymagania podnoszą jakość naszej pracy i pozwalają nam ją doskonalić. Ważne jednak, aby cele przed nami stawiane były realne do wykonania – śrubowanie ich i podnoszenie na niemożliwie wysoki poziom odnosi przeciwny skutek od zmierzonego.

Na całe szczęście, praca w call center nie polega tylko na sprzedawaniu produktów przez telefon. Praca z klientem poprzez słuchawkę może oznaczać również udzielanie informacji. Praca na infolinii różni się znacznie od pracy na linii sprzedażowej. W  tym przypadku jest  to o tyle przyjemniejsze, że to klient dzwoni pod wybrany numer oczekując czegoś. W trakcie rozmowy staramy się pomóc i odpowiedzieć  klientowi na jego pytania. Taki rodzaj pracy w call center odpowiada mi o wiele bardziej. Dzięki temu odczuwam, że moja praca jest bardziej potrzebna i zgodna z moimi predyspozycjami.


Chętnie usłyszę wasze zdanie na ten temat. Czy pracowaliście lub pracujecie w jakimś call center? Jak podchodzicie do pracy? Czy ją lubicie? Wszelkie komentarze mile widziane.

Nowszy post Starszy post Strona główna

2 komentarze:

  1. Sprzedaż produktu, do którego nie jesteśmy przekonani chyba zawsze nastręcza trudności. Niewiele jest osób, które z premedytacją potrafią "wszystko" sprzedać, i to w dodatku przez telefon.
    Co prawda nie pracowałam w typowym Call Center, jednak miałam okazję odbierać połączenia w Biurze Obsługi Klienta sklepu internetowego. Ta praca, jak sama zauważyłaś, jest nieco inna, ale wymaga tak czy inaczej ogromnych pokładów cierpliwości do tłumaczenia ludziom sto razy dziennie tego samego. I to nieśmiertelne hasło "przepraszamy za powstałe niedogodności". :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Swego czasu uważałam takie osoby, które bez skrupułów sprzedawały ludziom artykuły przez telefon jako bezduszne i wyrachowane. Uważam, ze sprzedaż, pomimo wszystko, powinna się kierować jakąś etyką. Zasada "po trupach do celu" nie jest nigdzie dobra na dłuższa metę.
      W związku z tym, że pracuję teraz na dziale reklamacyjnym słowa "przepraszam" używam nader często. Rozumiem zatem co masz na myśli :)

      Usuń